sobota, 6 czerwca 2020

Czy w Holandii są zamki?


"Holandia jest to kraj cwany, 
Van Houten i tulipany, 
Ale gdzie pogrzebano psa? 
Jest to żarówka Philippsa!"

Melchior Wańkowicz utraciwszy w połowie lat 20-tych XX wieku posadę ministerialną postanowił zarabiać piórem, a powyższy czterowiersz sprzedany jako slogan reklamowy właścicielowi warszawskiego sklepu oferującego lampy i żarówki stał się początkiem jego błyskotliwej kariery literackiej. Van Houten to nazwa firmy, która w XIX wieku zrewolucjonizowała technologię obróbki ziaren kakaowca i wprowadziła na rynek czekoladę w znanej nam postaci. Gdyby o skojarzenia z Holandią zapytać cudzoziemców odwiedzających ten kraj, producent słodyczy ustąpiłby pewnie miejsca wiatrakom. Kolejne skojarzenie to woda, kanały i urządzenia hydrotechniczne. A co ze skojarzeniami architektonicznymi? No tak, kamienice mieszczańskie, których kolorowe fasady odbijają się w lustrze wody i urocze wiejskie domki w otoczeniu bujnej zieleni. Gdy wyszukiwarce Google polecimy odnalezienie obrazów związanych z Niderlandami, zostaniemy zasypani takimi właśnie widokami. Trzeba się sporo naklikać, aby trafić na obiekty z dwóch innych kategorii, które zwyczajowo stanowią atrakcje turystyczne w większości pozostałych krajów europejskich, a mianowicie kościoły i zamki. Miasta niderlandzkie, choć obfitują w imponujące średniowieczne i nowożytne świątynie, obecnie nie uważają ich za swoje najcenniejsze atrakcje. Holandia nie posiada obiektu sakralnego o symbolicznym znaczeniu katedry kolońskiej, paryskiej Notre Dame, czy angielskiego Canterbury. Z zamkami sytuacja jest jeszcze gorsza! Po pierwsze, w kraju płaskim jak stół i z wysokim poziomem wód gruntowych brakowało miejsca na stawianie tradycyjnie rozumianych obiektów obronnych, jakimi są zamki. Po wtóre, zamki jako symbole władzy feudalnej, w państwie opartym na rozwoju handlu, silnych miastach i klasie mieszczańskiej oraz wolnych włościanach, nie były chyba najchętniej widziane. Mamy więc w Holandii obiekty noszące cechy architektury zamkowej, jak Parlament w Hadze, Rijksmuseum w Amsterdamie, czy nawet niektóre dworce kolejowe, ale służą one innym celom. Nie dajmy jednak wiary pogłoskom, że zamków w Holandii nie ma! W trakcie moich w tym krajów natknąłem się na bardzo interesujące przykłady architektury obronno-rezydencyjnej.


Dwa symbole Niderlandów
Położony kilkanaście kilometrów na zachód od Utrechtu zamek de Haar jest największym  obiektem tego typu w Holandii. Jest też jednym z najchętniej odwiedzanych muzeów w kraju. Jak na tak gęsto zaludnione terytorium, powierzchnią 55 ha imponuje też otaczający zamek park. Skoro natura poskąpiła stromizny stoków, jako elementu obronnego, otoczenie zamku, jak na Niderlandy przystało, pocięto systemem kanałów i zbiorników wodnych. Mury zamkowe schodzą wprost do wody, co jako posiadaczowi zagrożonych wilgocią piwnic, wzbudzało we mnie pewien niepokój o ich stan. Zamek od XV wieku stanowi własność rodziny van Zuylen, chociaż niejednokrotnie przechodził z rąk przedstawicieli jednych jego gałęzi, do dalszych krewnych. Historia milczy o heroicznych szturmach, czy obronie jego murów, choć prawdopodobnie budowla ucierpiała podczas walk mieszczan utrechckich ze swoim biskupem w II połowie XV wieku, czy po zajęciu jej przez Francuzów w 1687 roku. Jak to często bywa, nie niszczycielska działalność człowieka, lecz brak interwencji rąk ludzkich doprowadził w końcu szacowny budynek do ruiny. W takim też stanie odziedziczył go kolejny właściciel - baron Etienne van Zuylen van Nijevelt – fascynat średniowiecznej architektury oraz historii swego rodu. Jako, że jego małżonką była baronessa Helene de Rothschild z francuskiej gałęzi bankierskiego klanu, począwszy od 1892 roku mógł zacząć wcielanie w życie marzenia o rekonstrukcji rodzinnego gniazda. Do tego zadania zatrudniono architekta Pierre’a Cuypersa znanego z licznych realizacji w stylistyce historyzującej. Prace trwały 20 lat, ale ich rezultat, mimo upływu lat, wciąż robi ogromne wrażenie.

Odnoszące się do pary inwestorskiej przekazy, jakoby ich związek został uznany w obydwu rodzinach za mezalians, a nawet, że Helena została wydziedziczona, kłócą się z wiedzą na temat zakresu prac, które zostały wykonane oraz bogactwa wyposażenia zamku, jakże często noszącego adnotację: „Pochodzi z kolekcji rodziny Rotschildów”. Prace wokół zamku nie sprowadzały się do prostej odbudowy, a stanowiły jego rozbudowę polegającą na wzbogaceniu go o nowe elementy i nadaniu nowej roli pozostałościom dawnej budowli. Zamek miał służyć mieszkańcom - beneficjentom epoki bezprecedensowego rozwoju cywilizacyjnego. Zapewniono w nim więc dostęp do wszelkich udogodnień oferowanych w końcu XIX wieku takich, jak elektryczność i centralne ogrzewanie. Zamkowa kuchnia została wyposażona przez paryską firmę specjalizującą się projektowaniu i zaopatrzeniu kuchni luksusowych hoteli. Wszystkie te sprzęty zostały zachowane - w pseudośredniowiecznym sztafażu zamek oferuje też zwiedzającym swoisty przegląd luksusowej techniki użytkowej sprzed 120 lat. Pozostałe pomieszczenia zamku zadziwiają pomieszaniem unikalnych obiektów z różnych epok, a nawet z różnych stron świata. Jednym z najcenniejszych eksponatów jest japońska lektyka (jedna z dwóch tego typu zachowanych na świecie), w innej sali podziwiać można rzeźbę gotyckiej Madonny, a ściany sali balowej pokryte są XVI wiecznymi gobelinami. Park otaczający kompleks zamkowy podzielony jest na kilka części: rzymską, rozarium, park angielski i francuski. W trakcie rekonstrukcji otoczenie zamku wyglądało jednak inaczej. Pod same mury podchodziły zabudowania wsi Haarzuilens. Została ona więc przeniesiona 1,5 km na zachód, a jej zabudowania za wyjątkiem kościółka zniesione. W jej miejsce nasadzono 7 tysięcy drzew w wieku nawet 40 lat. Baronostwo nie mogli bowiem tak długo czekać, żeby cieszyć oczy w pełni wyrośniętym drzewostanem.

Zamek w takim stanie odziedziczył baron Etienne van Zuylen

Zamek de Haar - widok od strony parku

Aleja parkowa w de Haar

De Haar - bajkowa odmiana architektury średniowiecza

Jeden z kanałów parkowych w de Haar

Domy Haarzuilens podchodziły niegdyś pod same mury zamku
Sąsiadem Utrechtu od wschodu jest miasto Zeist. Położone w otoczeniu lasów i  kanałów, od XIX wieku stało się ulubionym miejscem odpoczynku, a z czasem i zamieszkania, bogatych mieszkańców Utrechtu. Dzisiaj cieszy oko wieloma wystawnymi rezydencjami - jak to w Holandii - nie tylko bogatymi, ale i udanymi architektonicznie. Miejscowość emanuje uporządkowanym dostatkiem. W Zeist ma swoją siedzibę Królewski Niderlandzki Związek Piłki Nożnej. Na kartach historii, w dziale międzynarodowe prawo karne, miasto zapisało się przez fakt przeprowadzenia w pobliskiej bazie lotniczej procesu terrorystów odpowiedzialnych za zamach na samolot linii PANAM nad szkockim Lockerby. Na mapie miasta wyróżnia się założenie pałacowo-parkowe stanowiące zarówno punkt odniesienia, jak i element porządkujący plan całej jego południowo-zachodniej części. To tam, na miejscu po średniowiecznym zamku, książę Willem Adrian I van Nassau-Odijk zlecił budowę pałacu wzorowanego na Wersalu. Książę był solidnie skoligaconym dyplomatą, awanturnikiem i oszustem, który prawem kaduka przywłaszczył sobie uprawnienie do używania drugiej części nazwiska, gdyż majątek Odijk nigdy do niego nie należał. Wychował się w Paryżu i choć był zmuszony opuścić miasto z powodu długów karcianych, wywiózł stamtąd najlepsze wzory architektoniczne. Pałac był gotowy w 1687 roku. Jest, oczywiście, tylko miniaturą swojego pierwowzoru. Ściany ma licowane czerwoną cegłą, a zdobienia używane dosyć oszczędnie, przez co bywa klasyfikowany jako wczesny przykład niderlandzkiego klasycyzmu. Jak na okolicę przystało, otoczony jest fosą, a teren pałacowego parku pocięty został licznymi kanałami. Majątek należał do rodziny van Nassau tylko nieco ponad 60 lat, potem często zmieniał właścicieli. W latach 40-tych XVIII wieku zaproszono do osiedlenia się w Zeist braci morawskich – reprezentujących nurt luteranizmu kładący nacisk na rozbudzenie uczuć religijnych poprzez modlitwę, studiowanie Biblii, krzewienie idei religii żywej, edukację warstw najuboższych i działalność misyjną. Na przedpolu pałacu wzniesionego przez księcia Willema Adriana bracia stworzyli większy od niego kompleks zabudowań ze zborem i szkołą. Rozłożony po obu stronach alei dojazdowej prostokąt zabudowy, nawiązujący stylem do pałacu, stanowi oprawę swoistego dziedzińca wstępnego do małego Wersalu księcia Willema Adriana.

Zeist - jedna z wielu rezydencji
Pałac w Zest - fasada frontowa
Pałac w Zeist - fasada parkowa

Zeist - kompleks zabudowań braci morawskich
Zeist - zabudowa centrum
Poznawszy już rezydencję arystokratyczną (Zeist) i arystokratyczno-burżuazyjną (de Haar) warto zainteresować się realizacją marzeń o siedzibie na odludziu, w otoczeniu przyrody i kolekcji sztuki współczesnej. Na takie mogli sobie pozwolić ludzie naprawdę majętni, do których w początkach XX wieku należeli Anton Kröller i jego żona Helene Kröller-Müller. Ich małżeństwo, niczym dawne księstwa, połączyło w 1888 roku prosperujące przedsiębiorstwa z Holandii i Niemiec, tworząc jedną z pierwszych ponadnarodowych firm w Europie. Dorobiwszy się na handlu i transporcie rud kopalnych, skupili oni ok. 6500 ha terenów na północ od Arnhem. W 1915 roku zlecili zaprojektowanie i budowę w tym miejscu swej siedziby wybitnemu architektowi Hendrikowi Petrusowi Berlage. Ten, początkowo projektował w duchu historyzmu, ale po wizycie w USA, gdzie poznał twórczość Franka Lloyda Wrighta, przerzucił się na racjonalny modernizm. W takim właśnie duchu zaprojektował Dom Myśliwski Świętego Huberta – Myśliwski, gdyż ogrodzony teren zalesiano i sprowadzano doń różne gatunki jeleniowatych oraz muflony. Były to czasy, gdy z lasu można było pozyskiwać drewno lub zwierzynę. Ten pierwszy sposób uznawano za chciwość, a drugi za zainteresowanie naturą, o ile łowiectwo  było prowadzone z umiarkowanym natężeniem. Tak, więc architekt Berlage zaprojektował rozległe założenie, rozciągnięte wzdłuż sztucznego jeziora, którego rzut przypomina niektórym głowę jelenia z imponującym porożem. Projekt obejmował dom z wyposażaniem i całe otoczenie. Tematem wiodącym był żywot świętego Huberta z Liege. Witraże w holu odzwierciedlają historię jego życia, a poszczególne pomieszczenia budynku mają różne motywy kolorystyczne, które symbolizują jego etapy. Cóż ta, ukończona w roku 1920, siedziba ma wspólnego z zamkiem? Otóż w przeciwieństwie do angielskich pierwowzorów nowożytnych domków myśliwskich, wieńczy ją wysoka na 31 metrów wieża, zdobna, niczym głowa spotkanego przez św. Huberta jelenia, solidnym krzyżem. Malowniczo odbija się ona w lustrze jeziora. A, że cały budynek licowany jest czerwoną cegłą, wrażenie zamkowości jest uderzające.

Dom Myśliwski Świętego Huberta

Jachthuis Sint-Hubertus - Wikipedia
Dom Myśliwski Świętego Huberta - widok od strony jeziora
Jachthuis Sint Hubertus moest ”een uiting van vredige stilte” zijn ...
Dom myśliwski - wnętrze
Ramen in Jachthuis St. Hubertus - Windows | other photo of b… | Flickr
Dom myśliwski - witraże 
Równie ciekawy, jak architektura opisanych obiektów, jest ich program funkcjonalny. Zamek De Haar wraz z parkiem został przekazany przez rodzinę van Zuylen van Nijevelt Fundacji Kasteel de Haar, natomiast pozostała część posiadłości należy do Stowarzyszenia Natuurmonumenten, zajmującego się ochroną przyrody. Arystokratyczni właściciele zastrzegli sobie prawo wyłączności do użytkowania zamku we wrześniu każdego roku. Szczególnie za czasów barona Thierry’ego van Zuylen (1932-2011) zjazdy rodzinne były uświetniane obecnością gości specjalnych, zwłaszcza ze sfer artystycznych. W tym charakterze de Haar odwiedzili m. in. Coco Chanel, Maria Callas, Gregory Peck, Roger Moore, Yves Saint Laurent, Joan Collins i Brigitte Bardot. Obecnie pięć córek i wnuczek barona Thierry'ego stara się nadal kontynuować tę tradycję. Oprócz głównego zamku, w skład kompleksu wchodzi też zamek bramny, czyli Châtelet. Choć nie odróżnia się stylem od głównego korpusu, pomyślany był jako budynek zaplecza technicznego oraz mieszkania dla służby. Jeszcze jednak za życia fundatorów powstały tam pokoje gościnne, do których z czasem przenieśli się gospodarze i ich dzieci. Począwszy od lat 50-tych XX wieku pokoje te wykorzystywane są w czasie pozawrześniowych wizyt członków rodziny van Zuylen. Można ich tam spotkać regularnie w okresie świąt Bożego Narodzenia. Fundacja utrzymuje się wyłącznie ze sprzedaży biletów do zamku i parku oraz komercyjnego udostępniania obiektu. Odbywają się tam targi, wystawy i konferencje. I oczywiście wesela. Do wynajęcia jest też kościół, w którym dysponujący sumą około 2000 Euro mogą zorganizować ceremonię ślubną.

De Haar - brama wejściowa
De Haar - strażnik wejścia do zamku

Kościół - jedyna pozostałość starego Haarzuilen
Lektyka żony szoguna 

Łazienka w zamku de Haar
Kuchnia w zamku de Haar
Pałac w Zeist od prawie 100 lat jest własnością miasta i pełni rolę odpowiednika naszego centrum kultury. Tyle, że nie w znaczeniu instytucjonalnym, a czysto użytkowym. Usługi takie, jak wystawy, przedstawienia teatralne, organizacja koncertów, czy imprez weselnych, a nawet oprowadzanie po wnętrzach obiektu, świadczone są przez organizacje partnerskie. Okoliczny park, prócz dostarczania pożywienia i miejsc lęgowych ptactwu wodnemu i lądowemu, służy też za galerię rzeźby specjalizująca się w sztuce nowoczesnej. Bracia morawscy natomiast wynajmują swoją część zabudowań na potrzeby komercyjne.

Trouwzaal Slot Zeist - Picture of Slot Zeist - Tripadvisor
Sala w palacu w Zeist w aranżacji konferencyjnej
Slot Zeist, Zeist | Historia Events
Sala w palacu w Zeist przygotowana na bankiet
EBG Zeist - klassiekemuziek.nl
Zbór braci morawskich w Zeist

Posiadłość Kröller-Müllerów ma najbardziej różnorodne funkcje. Lasy i wrzosowiska zostały objęte ochroną, jako największy w Holandii park narodowy Hoge Veluwe. W 1935 roku Helena Kröller-Möller podarowała swoją unikalną kolekcję malarstwa państwu, w pakiecie z projektem muzeum przygotowanym kilkanaście lat wcześniej przez słynnego Henrego van de Velde. Budynek powstał już w trzy lata później, a ofiarodawczyni została jego pierwszą dyrektorką. Drugą na świecie, pod względem ilościowym, kolekcję obrazów Van Gogha w towarzystwie znakomitych dzieł Pabla Picassa, Odilona Redona, Georges-Pierra Seurata, Augusta Rodina i Pieta Mondriana można więc dzisiaj odwiedzić w sercu obszaru chronionej przyrody. Muzeum z czasem rozbudowało się o nowoczesne pawilony oraz galerię rzeźby. Park Narodowy także wzbogacał okolicę w lekkie, współczesne konstrukcje na potrzeby administracji i obsługi ruchu turystycznego, czego zwieńczeniem było oddane do użytku w 1993 roku Museonder, czyli muzeum przyrodniczo-geologicznego szczycącego się mianem  pierwszego na świecie muzeum w pełni skrytego pod powierzchnią gruntu. Na terenie parku mamy więc obszerny przegląd architektury XX wieku. Sam dom myśliwski po  przejęciu przez państwo służył przez kilkadziesiąt lat, jako rządowa rezydencja. Obecnie jednak jego główną rolą jest przybliżanie postaci Kröller-Müllerów oraz twórczości Hendrika Berlaga. Jako, że jesteśmy w Niderlandach, podstawowym środkiem transportu w parku są bezpłatnie użyczane rowery.
The Rietveld pavilion at the Kröller-Müller Museum, designed by ...
Nowy pawilon Kröller-Müller Museum
Wejście do Kröller-Müller Museum 
Pawilon parkowy w Parku Narodowym Hoge Veluwe

Entree van het bezoekerscentrum en het Museonder
Wejście do Museonder, fot. Henk Monster na licencji Creative Commons
Holandia uchodzi za kraj nudny, monotonny nie tylko krajobrazowo, ale i obyczajowo. Trudno mi zgodzić się z taką oceną. Widzę w niej raczej olbrzymią różnorodność upakowaną na niezbyt wielkim obszarze. Mam też wobec tego kraju dług wdzięczności, jako, że wizyta tam przed 27 laty nauczyła mnie segregować śmieci i pić kawę, a nawet, do pewnego stopnia, odróżniać jej rodzaje. Zwiedzając niderlandzkie zamki i pałace nauczyłem się natomiast nie tylko podziwiać rozmach ich architektury i bogactwo wyposażenia, ale też pomysłowość ich wykorzystania z nadaniem współczesnych funkcji częstokroć odbiegających od najbardziej szalonych pomysłów ich fundatorów. 

No, ale cóż: "Holandia jest to kraj cwany, (…)”