sobota, 26 października 2019

Między Mrówką a Zimną Wodą czyli podróże po małej ojczyźnie




Czerwcowa noc zbliżała się już ku końcowi. Granatowy kolor nieba powoli tracił na intensywności. Gdzieś z koron drzew dało się słyszeć pierwsze nieśmiałe podśpiewywanie kosa. Od wody ciągnęło chłodem. Leniwie uporządkowaliśmy nasze obozowisko i dogasiliśmy żar w ognisku. Łąkami i lasem, gdzie kryły się resztki ciemności, doszliśmy do drogi i pierwszych zabudowań Nowej Wsi, a wkrótce i do stacji kolejki elektrycznej WKD. Około godziny 4 wsiedliśmy do składu kierującego się do Warszawy. Po pół godzinie drzemki na niewygodnych, plastykowych siedzeniach dotarliśmy na stację Śródmieście WKD. Słońce już wzeszło i kiedy szliśmy po pustych ulicach miasta nasze sylwetki rzucały na chodnik karykaturalnie zdeformowane, długaśne cienie.

W pierwszej połowie lat osiemdziesiątych XX wieku, które równocześnie były drugą połową okresu moich studiów uniwersyteckich, w kręgu moich przyjaciół znaczącą rolę grały osoby o romantycznym podejściu do rzeczywistości, z tendencjami do teatralizowania sposobów spędzania wolnego czasu. Nie dziwota więc, że w okolicach nocy świętojańskiej wybieraliśmy się w plener, aby uczcić nadejście lata. Kilkakroć wybór nasz padł na łatwo dostępne z Warszawy, dzięki kolejce WKD, uroczysko nad Mrówką. Rzeczka była wprawdzie symbolicznych rozmiarów, w większości miejsc można ją było z łatwością przeskoczyć, ale stanowiło to raczej zaletę w razie konieczności wyławiania z wody wianków puszczanych z nurtem przez dziewczęta. Noc spędzaliśmy wokoło ogniska. Przy akompaniamencie gitary śpiewaliśmy piosenki z repertuaru jeździecko-turystycznego. Posilaliśmy się przygotowanymi w domu smakołykami. Snuliśmy wspomnienia z przeszłych wyjazdów i plany mających dopiero nastąpić wypraw. Choć łatwo dostępne, miejsce było spokojne. Nikt nie zakłócał naszego odświętnego odosobnienia. Nie miałem wówczas pojęcia, że już przy końcu tej dekady zamieszkam ledwo 4 km od tego miejsca, w Komorowie, gdzie spędzę następne 30, a daj Boże i więcej, lat życia.

Ostatnio pojechałem tam na rowerze. To nie był pierwsza wizyta od 35 lat. Kilka razy byłem w pobliżu, ale nigdy nie miałem okazji ani spokojnie rozejrzeć się dokoła ani zrobić zdjęcia. Trzeba przyznać, że jest to miejsce w sam raz na biwak. Przez większość biegu Mrówka toczy swe wody przez tereny podmokłe, a jej brzegi są trudno dostępne. A tu akurat w jej szeroką na jakieś 150-200 metrów, pokrytą bujnymi łąkami dolinę, wkracza dochodzący do jej prawego brzegu las. Całkiem pokaźne brzozy, klony, ba, nawet i dęby otaczają niewielka polankę na brzegu rzeczki. Miejsce jest nadal wykorzystywane do organizacji biwaków. Można tu rozpalić ognisko, są nawet pojemniki na śmieci wykonane z plastykowych beczek. Tylko zabudowa zbliżyła się do doliny. Idąc od drogi z Pruszkowa do Nadarzyna mija się pokaźnych rozmiarów, solidnie ogrodzone osiedle o zachęcającej nazwie Słoneczne. Dachy jego skrajnych domów widać znad rzeczki. Po obydwu stronach doliny  funkcjonują popularne w okolicy ośrodki jeździeckie Szarża i Patataj. Stąd na łąkach pasą się kasztany, gniadosze i siwki, a brodem na skraju polany rzeczkę pokonują uczestnicy jazd terenowych. Jednak wczesnym, jesiennym popołudniem jest tu spokojnie. Zaglądają tu tylko nieliczni spacerowicze wyprowadzający na spacer swoje psy.











Mrówkę w jej dalszym biegu przecinają linia kolejki WKD, droga wojewódzka nr 719 z Warszawy do Żyrardowa i linia kolei warszawsko-wiedeńskiej. Ta ostania, zbudowana jako jedna z pierwszych w Polsce w latach 40-tych XIX wieku, zainicjowała rozwój osiedli i miasteczek o charakterze przemysłowym (Ursus, Piastów, Pruszków) lub letniskowym (Włochy, Brwinów, Milanówek). Podobną rolę, ale już w XX wieku, odegrała Elektryczna Kolej Dojazdowa (obecna WKD). Oddana do użytku w 1927 roku linia biegła przez niewielkie wsie, majątki i lasy, a warunki licencji wydanej inwestorowi - prywatnej spółce Siła i Światło - zabraniały zbliżenia jej na mniej niż 2 km do regularnej linii kolejowej zarządzanej przez PKP. W owym czasie funkcje miniaturowego letniska odgrywał tylko Komorów, gdzie parcelacja części majątku i sprzedaż działek rozpoczęła się jeszcze przed I Wojną Światową oraz, wchodzący dzisiaj w skład Otrębus, Karolin, gdzie funkcjonowało prywatne sanatorium. Nazwa ta może mylić, gdyż obiekt spełniał raczej funkcje współczesnego Spa, czyli miejsca odpoczynku, relaksu i ewentualnej rekonwalescencji. Od lat 50-tych XX wieku jest to siedziba Zespołu Pieśni i Tańca Mazowsze. Sprzedaż gruntów pod budowę kolejki rozpoczęła proces zakrojonego z rozmachem planowania i budowy Miast Ogrodów - Podkowy Leśnej (projekt z 1925 roku) i Komorowa (projekt z 1930 roku).

Z czasem kolejkę systemem łączników połączono jednak ze stacjami regularnej kolei we Włochach, Milanówku i Grodzisku. Ulicami tych miast, a także Warszawy (Nowogrodzka, Tarczyńska, Niemcewicza, Szczęśliwicka) kolejka poruszała się niczym tramwaj. Lekkie wagony produkcji angielskiej nie niszczyły nadmiernie ich nawierzchni. EKD było prawdziwą pępowiną dla nowopostałych osiedli, do których przenosiły się zamożne warszawskie rodziny pragnące mieszkać w zdrowszych niż wielkomiejskie warunkach. Z urbanistycznego punktu widzenia kolejka przyczyniła się też do zmiany orientacji rozwojowej miejscowości, do których docierała. Stacje i przystanki stały się z czasem centrami, które obrosły w sklepy i punkty usługowe. Jeśli porównamy ze współczesnymi mapy z lat dwudziestych, dostrzeżemy, że obecnie zabudowa miejscowości rozpościera się wzdłuż linii kolejki, podczas gdy niegdyś budynki usytuowane były przy drogach biegnących do niej prostopadle. Pomimo powojennej nacjonalizacji, przejęcia przez PKP i zmiany nazwy na WKD, kolejka nadal stanowiła oś rozwoju terenów położonych na pd-wsch od Warszawy. Z upadkiem komunizmu nasilił się trend ucieczki mieszkańców miast do obszarów podmiejskich. Podejmujący taką decyzję często kierowali się dostępnością komunikacyjną ze stolicą, a tą zapewniała kolejka. Proces ten zbiegł się z kryzysem całej PKP, która w przypadku WKD nie radziła sobie z zużyciem torów i taboru, co skutkowało ograniczeniem liczby kursów.

Współcześnie kolejka, od 2007 roku będąca własnością samorządowego konsorcjum, przeżywa okres ponownej prosperity. Wagony z lat 70-tych XX wieku zostały zastąpione nowymi, a perony na stacjach wyremontowano i podwyższono. I chociaż ponownie odcięto ją od centrów miejscowości położonych przy linii kolei warszawsko-wiedeńskiej (oczywiście, pod pretekstem ułatwienia ruchu drogowego) oraz nie zrealizowano nigdy ambitnych planów jej rozwoju - przedwojenna licencja zezwalała na połączenie z Żyrardowem, a teren pod odgałęzienie z Komorowa do Nadarzyna był już nawet wykupiony - to jednak znowu, jak przed 80 laty, kursuje w godzinach szczytu z 10 minutową częstotliwością. Oprócz przyziemnej funkcji przewozowej, kolejka jest dla mieszkańców okolicznych miejscowości swoistym punktem odniesienia. "Spotkajmy się przy wukadce" ma takie samo znaczenia jak "pod Zygmuntem" w Warszawie czy "przy Mickiewiczu" w Krakowie. Rozpięci pomiędzy pracą w Warszawie, a mieszkaniem w jej okolicy, ludzie częściej spotykają się z sąsiadami na peronach i w jej wagonach niż na ulicach swoich miejscowości. Kto wie, tłem dla ilu odbytych spotkań, romantycznych uniesień, umów biznesowych, czy politycznych ustaleń były elementy jej infrastruktury.

Przedwojenny wagonik EKD produkcji angielskiej na stacji w Podkowie Leśnej Głównej.
Oryginalny przystanek w Otrębusach - w pobliżu nie ma jeszcze zabudowy.
Współczesny przystanek Otrębusy o wątpliwej wartości estetycznej.


Budynek stacji w Komorowie po nadbudowie.


Zachowany w oryginalnej formie budynek stacji Podkowa Leśna Główna.
Tory WKD na granicy Komorowa i Pruszkowa
Kolejka w kierunku Podkowy opuszcza stację w Komorowie.

Kolejka na trasie między Kaniami a Nową Wsią.
Kolejka wjeżdża na stację Podkowa Leśna Główna
Stacja Podkowa Leśna Zachodnia - rozgałęzienie linii do Grodziska i Milanówka.
Kolejka WKD na trasie do Milanówka

Końcowa stacja Milanówek Grudów.
Tu do 1995 roku znajdowała się stacja Milanówek Graniczna - z prawej widoczny zachowany słupek kilometrowy.

Budynek stacji EKD w Milanówku - obecnie zajmowany przez restaurację
Naszą rodzinną tradycją stały się, przynajmniej dwa razy w roku, piesze lub rowerowe wycieczki z Komorowa do Podkowy Leśnej. Wzdłuż torów kolejki to tylko 6 km, ale ponieważ na trasie są dwa kolejowe mostki nad Mrówką i bezimiennym ciekiem za Otrębusami, to zwłaszcza w wersji rowerowej, nie trzymamy się kurczowo najkrótszej trasy. Szlak na południe od kolejki jest bardziej lesisty i prowadzi przez zaludnione wspomnieniami uroczysko nad Mrówką oraz kompleks Karolina. Trasa północna pozwala lepiej poznać dawne centrum Otrębus z willą Toeplitzówką i najstarszym na całej drodze budynkiem XVIII wiecznego spichrza. Nie sposób przy tej okazji nie porównywać obydwu miast-ogrodów. Chociaż mają podobną ilość mieszkańców to Podkowa jest miastem, a Komorów tylko osiedlem. Podkowa planowana była z większym rozmachem, czego widocznym przejawem są trzy stacje kolejki, podczas gdy w Komorowie jest tylko jedna. Działki w Podkowie są większe od komorowskich, a stawiane na nich domy wyraźnie bogatsze. W Komorowie stoją praktycznie tylko domy jednorodzinne, podczas gdy Podkowa ma sporo pochodzących z okresu międzywojennego kamieniczek wielorodzinnych. Komorów pobudowano na terenie suchszym, domy stoją tu często wśród sosen, a w Podkowie kryją się wśród drzew liściastych. Miejski charakter Podkowy przejawia się też w szerszej niż komorowska ofercie gastronomicznej.  Dlatego spacer nasz zawsze wieńczy dobra kawa i ciastko, niegdyś w niezapomnianej kawiarni Mili Moi, a ostatnio w przydworcowej Werandzie


Kościół w Podkowie Leśnej

Zabytkowy transformator w Podkowie Leśnej

Zabudowa w okolicach stacji Podkowa Leśna Główna

Zabudowa w okolicach stacji Podkowa Leśna Zachodnia

Zabudowa w okolicach stacji Podkowa Leśna Główna

Zabudowa w okolicach stacji Podkowa Leśna Główna

Zabudowa w okolicach stacji Komorów

Zabudowa w okolicach stacji Komorów

Przedwojenna rezerwa terenu pod budowę linii do Nadarzyna

Najstarsze domy w Komorowie zbudowane przed I Wojną Światową

Początki zabudowy Komorowa - widok z lat 20-tych XX wieku

Plan osiedla z 1930 roku
Ogród w Karolinie
Karolińskie sanatorium obecnie -  w remoncie
Oferta sanatorium z lat 30-tych XX wieku. Warte zauważenia, że EKD zostało w niej nazwane tramwajem.
Karolin - nowa siedziba Zespołu Pieśni i Tańca Mazowsze

Otrębusy - willa Toeplitzówka
Otrębusy - zabytkowy spichlerz.
 Próbując zlokalizować na mapie miejsce, od którego opisu rozpocząłem tą historię, nie trudno doznać dysonansu poznawczego. Otóż znajdziemy tam rzeczkę Zimna Woda, a Mrówka jest tylko jej dopływem uchodzącym doń w okolicach wsi Strzeniówka. Wikipedia twierdzi jednak, że do lat osiemdziesiątych XX wieku panowało przekonanie odwrotne. Mrówka doznała więc upokorzenia na podobieństwo Bugu, który nasi dziadowie znali jako najdłuższy dopływ Wisły, a spisek hydrologów zdegradował go do rangi dopływu o wiele krótszej Narwi. Wikipedia szerzy tu chyba jednak legendy podwarszawskie, gdyż przedwojenna mapa WIG-owska używa już nazwy Zimna Woda. Nie zmienia to jednak faktu, że wśród starszych mieszkańców nazwa Mrówka jest bardziej popularna. Ponieważ i ja należę już do tej grupy wiekowej (bilety WKD kupuję z ulgą dla seniora!), więc moje wspomnienia nieodmiennie będę sytuował nad Mrówką.

2 komentarze:

  1. Dzień dobry :-) Bardzo ciekawy wpis i piękne zdjęcia. I ja Zimną Wodę nazywam Mrówką :-) Od urodzenia mieszkam na pograniczu Brwinowa i Podkowy. I też piszę bloga :-) Jest on poświęcony zimozielonym roślinom liściastym, ale znaleźć tu można również wpisy i zdjęcia z Podkowy czy Brwinowa i okolic :-) Pozdrawiam serdecznie :-) Andrzej, www.zimozielonyogrod.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za życzliwe słowa. Z przyjemnością zajrzę na Pańskiego bloga. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń