sobota, 11 kwietnia 2020

Niespodziewana stolica Jury

Na poziomie oczu ta kamieniczka nie wyróżniała się od swych sąsiadek. Podobnie odłażąca z fasady farba, okna w przyziemiu prezentujące ofertę sklepową na folii samoprzylepnej w sposób uniemożliwiający zaglądnięcie do środka i dostrzeżenie jakie towary rzeczywiście są wyłożone na półkach. Jeśli jednak rozglądnąć się naokoło jest to jeden z najwyższych i, jednocześnie, najwęższych budynków w okolicy. Takie proporcje zdradzają wiekowe pochodzenie. Prawdziwe cudeńka czekają jednak gdy podniesiemy wzrok ku wyższym piętrom kamieniczki. Środkowy trakt na wysokości drugiej i trzeciej kondygnacji zdobią okna francuskie z fantazyjnie powyginaną, metalową, półokrągłą balustradą. Pod gzymsem nad drugim rzędem okien w dwóch niszach wdzięczą się pulchne putta, a między nimi opiekuńczo rozpościera skrzydła metalowy aniołek. Jeszcze wyżej, w samym szczycie budynku na metalowym wysięgniku podwieszona jest latarnia. Uważniejsza lustracja pozwala jednak stwierdzić, że oświetlenie fasady nie było pierwotną funkcją tego elementu. Tak, oczywiście, jest to dawny żuraw służący do podnoszenia towarów do kupieckiego składu mieszczącego się na poddaszu domu. Budynek przy żareckim Starym Rynku numer 8 to mniejszy krewny gdańskiego Żurawia, czy też kazimierzowskich spichrzów. Świadek handlowej przeszłości tego podczęstochowskiego miasteczka. Jak się okazuje, bynajmniej nie jedyny.

Żarki - kamieniczka kupiecka w rynku.

Detal architektoniczny kamienicy kupieckiej

Miasto rozwinęło się przy ważnym szlaku handlowym z Krakowa do Wrocławia.
W XVI wieku w Żarkach funkcjonowały liczne młyny, browary, jatki i gorzelnie. W XIX wieku miasto nabył Piotr Antoni Steinkeller, który inwestował w rozwój usług i przemysłu. Największym sfinansowanym przez niego przedsięwzięciem była budowa fabryki maszyn i narzędzi rolniczych. Za jego czasów Żarki jako jedno z pierwszych miast Królestwa Kongresowego otrzymało gazowe oświetlenie ulic. Poprowadzenie linii kolei warszawsko-wiedeńskiej w odległości 6 kilometrów przyhamowało dalszą industrializację miasteczka, ale nie mogło powstrzymać ducha przedsiębiorczości panującego wśród jego mieszkańców. Ważnym elementem miastotwórczym i rozwojowym była obecność silnej, sięgającej momentami ponad 60% ogółu mieszkańców społeczności żydowskiej. Włożyła ona swój wkład w industrializację Żarek budując warsztaty, fabryczki, młyny i piekarnie, których liczba przed II Wojną Światową, sięgała 15. Ciągle pracuje tu wiele piekarni i zakładów cukierniczych. Ba, jest tu nawet bardzo klimatyczna kawiarnia serwująca wymyślne wypieki i koktajle.

Pod koniec XVIII wieku w mieście pracowało 8 młynów, a 140 lat później ciągle 5, w tym jeden elektryczny. Nota bene, miejscowa elektrownia rozpoczęła dostarczać prąd już w roku 1916, co jak na miasteczko tej wielkości też warte jest odnotowania. Tradycje młynarstwa przechowuje i przypomina mieszczące się w odrestaurowanym młynie Muzeum Dawnych Rzemiosł. Wizyta w nim jest chyba obowiązkowa dla uczniów okolicznych szkół, bo zawsze widywaliśmy przed nim mniej lub bardziej niesforną kolejkę młodych gości. Około 200 metrów dalej zaczyna się plac targowy. Żarki, na mocy przywileju króla Zygmunta Augusta z 1556 roku, miały prawo organizować cotygodniowe, sobotnie targi i 3 jarmarki rocznie. Choć miejsce i dzień targowania  ulegały zmianom, to tradycja przetrwała i obecnie jest tu największe targowisko w całym województwie śląskim, gromadzące na 1,5 hektara powierzchni do 10 tysięcy kupujących, tłoczących się do nawet 500 stoisk. Najpopularniejsze są targi sobotnie - środa jest drugim dniem targowym w tygodniu, ale mniej uznanym. W czasie naszej środowej wizyty, na olbrzymim placu stało/parkowało około 30 sprzedawców oferujących głównie owoce, warzywa i inne produkty spożywcze.

Muzeum Dawnych Rzemiosł
Muzeum Dawnych Rzemiosł

Muzeum Dawnych Rzemiosł

Tło dla targowicy stanowi kompleks 32 stodół. Poświadczają one, że dawny mieszczanin w niewielkim ośrodku miejskim rzadko mógł się utrzymać wyłącznie z rzemiosła i handlu,więc wspomagał się uprawą roli. A, że w zwartej zabudowie miejskiej było i nieskładnie i niebezpiecznie stawiać budynki gospodarcze, stodoły do przechowywania płodów rolnych lokowano poza jej obszarem, zazwyczaj przy wydzielonej drodze. W Żarkach, co wyjątkowe, tworzą one całą mini dzielnicę przylegającą do targowicy i ulicy Ofiar Katynia. Jako, że miasto było handlowe i słynące ze swych jarmarków, stodoły stopniowo przejmowały funkcję spichrzów. Obecnie ich ściany zbudowane są z łamanego kamienia wapiennego, a dachy kryte dachówką lub eternitem, ale pierwotnie były to konstrukcje drewniane, kryte często strzechą. Dopiero po wielkim pożarze w roku 1938 odbudowano je z użyciem bardziej ogniotrwałego budulca. Niektóre z nich są wynajmowane przez sprzedawców podczas największych wydarzeń targowych. W jednej odbywa się Kupiecki Sąsiek, czyli swoiste warsztaty rzemiosł dawnych połączone ze sprzedażą produktów i pamiątek regionalnych.

Dzielnica stodół
Dzielnica stodół

Dzielnica stodół

Dzielnica stodół

Jako miejscowość z ponad 600 letnią historią Żarki chlubią się znaczną liczbą innych turystycznych atrakcji. Miasteczko uniknęło zniszczeń podczas II wojny światowej i dzisiaj chodząc jego uliczkami i patrząc na ich układ łatwiej wyobrazić sobie, jak wyglądało tu życie w innych realiach społecznych i ekonomicznych. Zabudowa jest zwarta, domy najczęściej mają do dwóch kondygnacji. Charakterystyczne są długie, parterowe budynki z bramami na przestrzał, umożliwiającymi dostawę towarów lub półproduktów do warsztatów i magazynów mieszczących się w podwórkach. Żarki szczycą się też ciekawymi budowlami sakralnymi. Nad Starym Rynkiem góruje Kościół św. Szymona i Judy Tadeusza. Po drugiej stronie rzeczki Leśniówki znajdziemy uroczy, kryty gontem kościółek św. Barbary. W dzielnicy Leśniów, nad źródłem Leśniówki, wznosi się barokowe sanktuarium Matki Bożej Leśniowskiej Patronki Rodzin. Obiektem czci jest w nim drewniana figurka Matki Boskiej z Dzieciątkiem, sprowadzona, rzekomo, przez księcia Władysława Opolczyka w doborowym towarzystwie ikony Matki Boskiej Bełzkiej, która po wprowadzeniu się do klasztoru jasnogórskiego rozsławiła go, jako Matka Boska Częstochowska. W odległości niespełna 2 km od żareckiego rynku, przy drodze do Kroczyc, stoi ruina kamiennego kościoła św. Stanisława. Wedle legendy, wokół niego rozpościerała się pierwotnie osada Żarki. Miejsce jest urokliwe, nie tylko ze względu na  czar starych murów, ale przede wszystkim z powodu położenia na skraju questy jurajskiej, czyli 70 metrowego uskoku Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej ku dolinie Warty. Sprzed kościółka rozciąga się daleki widok na łąki, lasy i zabudowania miejscowości w dolinie.


Żarki - typowa zabudowa uliczna
Ulica Joselewicza w Żarkach - pierwszy budynek po prawej to dawna piekarnia

Typowy dom z bramą przejazdową.


Kościół św. Szymona i Judy Tadeusza


Widok spod kościoła św. Stanisława na dolinę Warty
Ruiny kościoła św. Stanisława

Sanktuarium Matki Boskiej Leśniowskiej

Kapliczka nad źródłami Leśniówki

Figurka Matki Boskiej Leśniowskiej

Kościół św. Barbary

Śladami po obecności i roli społeczności żydowskiej w Żarkach są: okazała synagoga, użytkowana obecnie jako dom kultury, a także dwa cmentarze. Synagoga była miejscem modlitw Żydów postępowych. Wyznawali oni odmianę judaizmu dopuszczającą reformy prawa i tradycji żydowskiej ułatwiające wiernym funkcjonowanie w szybko zmieniającym się świecie zewnętrznym. Obecność społeczności tego rytu, w tak małym mieście, była równie wyjątkowa, jak wczesne wprowadzenie oświetlenia gazowego i elektryczności. Starszy, niewielki cmentarz żydowski, znajduje się na ulicy Górki. Oznacza go w terenie tylko skromne upamiętnienie z wykorzystaniem resztek odkrytej przypadkowo macewy. Za to nowy cmentarz przy ulicy Polnej ma 1,5 ha powierzchni i ciągle można na nim znaleźć ok 700 nagrobków. Rozrzucone malowniczo na pofalowanym, piaszczystym terenie, robią ogromne wrażenie. Szczególnie ciekawe są trzy macewy żeliwne, umieszczone w ogrodzeniu cmentarza od strony południowej.


Synagoga postępowa - obecnie dom kultury.

Nowy cmentarz żydowski w Żarkach

Nowy cmentarz żydowski - żeliwne macewy wmurowane w ogrodzenie nekropolii

Pomnik na starym cmentarzu żydowskim

Żarki są też doskonałym punktem wypadowym do wycieczek po innych atrakcjach Jury. Mnie do gustu przypadła zwłaszcza ta do źródeł rzeki Wiercicy i Złotego Potoku. Dolina Wiercicy na odcinku jurajskim obfituje w najbardziej charakterystyczne atrakcje tego regionu. Bujne bukowo-grabowe lasy, malownicze formacje skalne, jaskinie, wywierzyska, głębokie wąwozy - wszystko to można znaleźć na trasie nieco ponad godzinnego spaceru ze Złotego Potoku w górę doliny. Może tu  brakować jedynie wybitnych punktów widokowych - dalszą perspektywę zapewniają wyłącznie nanizane na bieg rzeczki stawy rybne. Sam Złoty Potok, majątek arystokratycznych rodzin Krasińskich i Raczyńskich, odbiega wyglądem od okolicznych miejscowości. Większość zabytków (dwór, pałac, kościół, rządcówka) pochodzi z XIX wieku i jest schludnie utrzymana. Miejscowość kultywuje pamięć pobytu poety Zygmunta Krasińskiego, który, choć trwał tylko nieco ponad miesiąc, zaowocował nadaniem nazw wielu skalnym ostańcom i stawom w dolinie. Sam poeta nie wyniósł jednak stąd dobrych wspomnień, gdyż właśnie w Złotym Potoku umarła jego najmłodsza córka Elżbieta.

Złoty Potok - rządcówka, obecnie nadleśnictwo.

Złoty Potok - pałac Raczyńskich

Złoty Potok - widok spod portyku pałacu Raczyńskich na dwór, w którym mieszkał Zygmunt Krasiński.

Kościół w Złotym Potoku

Staw w dolinie Wiercicy

Zbocza doliny Wiercicy są porośnięte lasem bukowo-grabowym.

Skałki w dolinie Wiercicy

Stary młyn nad Wiercicą

Jako, że Jura kojarzy się wszystkim z warowniami na skałach - słynnymi Orlimi Gniazdami - nie wypadało ich nie odwiedzić. Najbliżej Żarek położony jest kompleks  zamkowy Mirów-Bobolice. Oba zamki są obecnie w prywatnych rękach, przy czym Bobolice zostały wspaniale odrestaurowane, a Mirów ciągle podlega pracom zabezpieczającym. Budowle robią imponujące wrażenie, gdyż usytuowane są w skalnym otoczeniu, a szczupłość miejsca pod budową wymuszała ich wyciągnięcie ku górze. W sezonie letnim odbywają się tu liczne imprezy masowe, pobierana jest też opłata za wejście/zwiedzanie. Na przełomie zimy i wiosny można pokręcić się po terenie bez wnoszenia opłat, ale też bez możliwości wejścia, nie tylko do wnętrza zamków, ale i sąsiadującej z nimi zabudowy gastronomiczno-hotelowej. Gorącej kawy można więc skosztować tylko, jeśli wzięło się ją ze sobą w termosie! Oba zamki, oddalone od siebie ledwie o 1,5 km, wieńczą krańce najeżonego ostańcami pasemka wzgórz. W roku 1981, gdy pokonywałem pieszo cały szlak Orlich Gniazd, od Częstochowy do Krakowa, była to jedna z najbardziej malowniczych i widokowych jego części. Niestety, obecny właściciel ogrodził ten teren tak, że szlak turystyczny musiano poprowadzić asfaltową drogą łącząca obie wioski. Zmiany własnościowe zamków przyniosły więc zarówno pozytywne jak i niepożądane skutki.

Zamek Bobolice

Podzamcze bobolickie, czyli część hotelowo-gastronomiczna kompleksu.

Zamek Bobolice z najbardziej imponującej perspektywy

Zamek Bobolice



Zamek Mirów

Najeżony skałkami grzbiet między Mirowem a Bobolicami

Zamek Mirów

Wieś Mirów, a w niej współczesny zameczek.

Nieco dalszy celem wycieczkowym jest Góra Zborów koło Kroczyc. To prawdziwe skalne miasto z formacjami skalnym o różnej wysokości i fantazyjnych kształtach. To także popularne miejsce ćwiczeń dla alpinistów, nie tylko ze Śląska i Zagłębia. Jako, że góra wznosi na 468 m npm, a skały wyrastają ponad las, można się tu nacieszyć panoramicznymi widokami, które przy sprzyjającej pogodzie sięgają wielu kilometrów. Szczęśliwcom udawało się nawet sfotografować stąd panoramę Tatr odległych w prostej linii o około 160 km. Nam się to nie udało, ale z drugiej strony nie spotkaliśmy też żadnych nowożeńców, którym skalne krajobrazy góry służą jako tło ślubnych sesji fotograficznych. Po drodze warto zboczyć w Kotowicach w stronę Zawiercia. Po  przejechaniu ok. 1,5 km, przed wiaduktem nad linią kolejową, znajduje się jeden z największych na ziemiach polskich cmentarz wojenny z czasów I Wojny Światowej. Już w czasach założenia pochowano tu około 800 żołnierzy trzech imperialnych armii. W latach 30-tych XX wieku przeniesiono nań szczątki kolejnych 700 poległych, pierwotnie pochowanych na mniejszych cmentarzach w okolicy. Nazwiska na tabliczkach są różnego pochodzenia, bo armie były trzy, a każde imperium wielonarodowościowe. Różne są też formy upamiętnienia, w zależności od armii, rangi poległego i czasu, w którym wykonano nagrobek. Konflikt ten był już wojną nowoczesną, w znaczeniu użycia na szeroką skalę bardzo wydajnych technologii militarnych (czytaj: narzędzi do zabijania ludzi), równocześnie była to chyba ostatnia wojna, podczas której praktykowano elementy etosu rycerskiego, nakazujące szacunek dla przeciwnika i godny pochówek dla poległych.

Góra Zborów

Góra Zborów

Góra Zborów - w dole widoczna droga do Żarek.

Góra Zborów

Brama na cmentarz wojenny w Kotowicach

Cmentarz wojenny w Kotowicach - groby oficerskie
Cmentarz wojenny w Kotowicach - groby żołnierzy czeskich

Cmentarz wojenny w Kotowicach - groby szeregowych żołnierzy.

Żarki oferują całkiem szeroką gamę możliwości noclegowych, w mieście działają trzy punkty informacji turystycznej: w muzeum, urzędzie miasta i domu kultury. Zaskakująco duża jest też oferta gastronomiczna. Nam nie udało się skosztować lokalnego przysmaku, jakim jest pieczonka jurajska, ale połączenie tradycyjnej oferty z nowoczesną aranżacją wnętrz w Przystani Lesniów wywarło na nas duże wrażenie. Miasteczko ma też swoją Pizzerię u Włocha, gdzie menu nie ogranicza się tylko do placka z mozzarellą i sosem pomidorowym, bo w kuchni rządzi prawdziwy włoski kucharz. Mamy nadzieję, że obydwa lokale przetrzymają stagnację koronawirusową.

Mieszkaliśmy 6 km za miastem, w maleńkim przysiółku Kępiny koło Ostrowia. To już dolina Warty z okolicą zalesioną i poprzecinaną licznymi strumieniami, wytryskującymi spod nieodległej krawędzi jurajskiej. Wieś zabudowana jest w znaczącym stopniu domami letniskowymi, które przed sezonem stoją puste. W pobliżu znajduje się rezerwat cisów, z których największy wyrósł paradoksalnie blisko zabudowań przy wiejskiej drodze. Codziennie rano wychodziliśmy z Harrym na spacer do lasu i prawie zawsze znajdowaliśmy jakieś ciekawostki: pierwsze kwiaty, ślady saren, tajemnicze wzgórza (kurhany?), czy doły po eksploatacji torfu. Ostatni poranny spacer przywiódł nas na przeciwległy skraj rozległej, podmokłej polany, przy której stał nasz dom. Przeciąwszy obrzeża sosnowo-świerkowego boru i pas wierzbowych zakrzaczeń wyszliśmy na otwartą przestrzeń porośniętą kępami turzyc i situ. W odległości 20-25 metrów przed nami dojrzeliśmy parę żurawi. Nie wykazywały lęku. Wolno przechadzały się pozwalając na spokojną obserwację. Harry - pies miłośnika ptaków wie jak zachować się w takiej sytuacji. Ptaki zatrąbiły kilka razy tryumfalnie, a potem nieśpiesznie odleciały w stronę lasu. Nigdy jeszcze nie widziałem żurawi z tak bliskiej odległości. A ponieważ nie miałem przy sobie aparatu fotograficznego, ich obraz mogłem zachować jedynie w pamięci. Spotkanie tych ptaków było godnym zwieńczeniem pełnego niespodzianek wyjazdu.

Najstarszy cis we wsi

W tej okolicy można spotkać żurawie


Ilustracja
Jako się rzekło nie miałem aparatu. By Andreas Trepte - Praca własna, CC BY-SA 2.5, 

Jura (Wyżyna) Krakowsko-Częstochowska otrzymała swe imię od dwóch miast leżących na jej krańcach. Każde z nich jest samo w sobie celem turystycznym, a równocześnie, ze względu na peryferyjne usytuowanie, niezbyt dogodnym punktem startowym do wycieczek wgłąb tego regionu. Dlatego, moim zdaniem, żadne z nich nie zasługuje na miano jurajskiej stolicy. Poznawszy bogatą historię i współczesne osiągnięcia oraz turystyczną ofertę Żarek, niespodziewanie dla samego siebie utwierdziłem się w przekonaniu, że to właśnie niepozorne miasteczko nad Leśniówką zasługuje na ten tytuł.


2 komentarze:

  1. Przecież ta kamienica w Żarkach to makabryła, kicz i nie ma nic wspólnego z historią. Brak jej odpowiednich proprcji, smaku, odpowiedniej jakości materiałów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zwrócono mi już uwagę, że nie jest to pierwotny wygląd tej kamieniczki. Zgoda, że nadmierny eklektyzm wystroju może razić. Mnie się ona jednak podoba, bo oddaje handlowy charakter miasteczka, jej poprzedniczka nie była żadnym arcydziełem architektury, a dodatkowo inwestor wybierając taki, a nie inny projekt na pewno działał wbrew ówczesnym modom i trendom. Podsumowując, raczej bym się nią chwalił niż krytykował.

    OdpowiedzUsuń