Przed wielu laty, zwiedzając zamek na Hradczanach w Pradze
trafiłem do pomieszczenia, w którym przechowywano księgi wieczyste. Opasłe
tomiska zawierały dokumenty własnościowe przypisane, odmiennie od obecnych, do
konkretnych rodów, a nie gruntów. Najstarsze z nich pochodziły z XII wieku.
Naszła mnie wtedy refleksja, że oto jest przykład historii ujętej jakże
odmiennej od dominującej u nas perspektywy polityczno-militarnej. Od owego
czasu, niezależnie gdzie trafiam podczas swoich podróży, z upodobaniem zbieram
przykłady historii rozwoju cywilizacyjnego.
Takie znalezisko trafiło się także podczas wizyty w
Głogowie. Zwiedzając odrestaurowaną część XVIII wiecznych fortyfikacji, tzw.
blok koszarowy, trafiliśmy do ówczesnej toalety, a właściwie mega latryny na
kilkanaście stanowisk. No, ale kilkanaście stanowisk dla załogi, liczebność
której w czasach pokojowych szacuje się na 200 ludzi, to całkiem przyzwoity
współczynnik. Powiedzenie, że „armia maszeruje na brzuchu” dotyczyło
konieczności zabezpieczenia jej w prowiant, ale logicznie rzecz biorąc zjawisko
to musiało też mieć swój rewers. Tam, gdzie jest spożycie, musi być i
wydalanie. Pół biedy, kiedy wojska są w polu przemieszczając się z miejsca na
miejsce. Kiedy jednak armia jest skoszarowana, powstaje problem organizacyjno-sanitarny,
jak pozbyć się wielkich ilości odchodów. Pruski komendant twierdzy i pracujący
dla niego inżynierowie sprawnie zmierzyli się z tym wyzwaniem. Cel
osiągnięto bez nadmiernej troski o prywatność
podkomendnych, ale raczej o ich zdrowie i samopoczucie. Oczywiście obecność
prototypowych rozwiązań sanitarnych nie jest jedynym powodem do odwiedzenia
tego obiektu. Wnętrza kryją multimedialną wystawę poświęconą fortecznym
tradycjom miasta, a w szklanej nadbudówce funkcjonuje
głogowska informacja turystyczna .
|
Blok koszarowy z nadbudowanym szklanym pawilonem informacji turystycznej. |
|
Latryna koszarowa |
Paradoksalnie, o militarnej roli miasta więcej mówi, nie to,
co zostało z umocnień i fortów, a bardziej to, czego w mieście nie ma. A nie ma
w nim wielu zabytków, w które obfitował Głogów, nie ma mieszczańskich kamienic, najwytworniejszych po wrocławskich domów handlowych Tietza czy Haurwitza, monumentalnej siedziby znanego wydawnictwa kartograficznego Flemming Wiskott oraz zabudowy nabrzeży Odry. W 42 lata po podjęciu
decyzji o przejęcie przez miasto i rozbiórce krępującego rozwój systemu
umocnień, Adolf Hitler wydał rozkaz przywrócenia mu statusu twierdzy i zarządził
obronę przed zbliżająca się Armią Czerwoną „do ostatniego żołnierza”. Zdobywcy
weszli więc do ruin miasta po 90 dniach zażartych walk i dopilnowali, aby to, co
przedstawiało jeszcze jakąkolwiek wartość, zostało złupione wedle zasady „po
wykorzystaniu zniszczyć”. Po przejęciu miasta przez polską administrację, w
ruinach Głogowa dostrzeżono olbrzymie zasoby cegły potrzebnej do odbudowy z
ruin stolicy i innych części kraju. Resztki
murów pozostałych po obiektach sakralnych, początkowo przeznaczonych do
odbudowy, rozbierano jeszcze w latach 60-tych XX wieku. W rezultacie na
głogowskim Starym Mieście ostało się jakieś 5% przedwojennej zabudowy.
Przez długie lata centrum miasta stanowił obszar
eufemistycznie klasyfikowany, jako zieleń miejska. Materialne dowody historii
pozostały ukryte pod ziemią oraz dywanem roślinności zielnej i zakrzaczeń.
Głogów, pozbawiony centrum, rozwijał się na przedmieściach. Od początku lat
siedemdziesiątych lokowano tam osiedla-sypialnie dla ściągających do miasta
pracowników miejscowej huty miedzi. Miasto uniknęło jednak scenariusza
wtargnięcia zabudowy blokowej do jego historycznego jądra. Dzięki temu
doczekało pod koniec epoki PRL-u czasów, w których zdecydowano się na zabudowę
Starego Miasta metodą retrowersji, czyli ”odbudowę w zgodzie z dawnym układem i
wysokością ulic, ale z bardzo swobodnym potraktowaniem detalu, kolorystyki i z
użyciem dużej ilości ornamentyki luźno nawiązującej do stylów historycznych”. W
rezultacie zabudowano pierzeje kilku ulic i rynku, władze miasta przeniosły się
do odbudowanego ratusza, a zabudowa stopniowo obejmowała kolejne ulice.
Budowle, których nie zdecydowano się odtworzyć, jak synagoga, czy ewangelicki
kościół Łodzi Chrystusowej, zostały upamiętnione w terenie. Co najważniejsze
jednak, ta część miasta została przywrócona mieszkańcom korzystającym z widoków oraz szerokiej oferty
gastronomicznej i usługowej. Architekci
często kontestują metodę retrowersji, ale z urbanistycznego punku widzenia nie
jest aż tak ważne, że niektóre z nowych budynków balansują na granicy
estetycznego kiczu.
|
Widok na głogowskie Stare Miasta w latach 30-tych XX wieku |
|
I obecnie
|
Ulica Grodzka (Preussiche) w latyach 30-tych XX wieku
|
I obecnie
|
Żelbetowa konstrukcja domu handlowego przetrwała
wojnę, ale taki obiekt w kilkutysięcznym miasteczku wydawał się zbyteczny |
|
|
Upamiętnienie głogowskiej synagogi |
|
Upamiętnienie luterańskiego kościoła Łodzi Chrystusowej. |
Turyści i mieszkańcy, wśród staromiejskich atrakcji,
doceniają zwłaszcza możliwość wejścia na taras widokowy wieży ratuszowej,
drugiej pod względem wysokości w Polsce. Z góry najlepiej można ocenić rozmach
inwestycji, ale też dostrzec ile pozostało jeszcze wolnych działek. Nadal
jeszcze około połowa powierzchni pozostaje niezabudowana. Jako, że dynamika
deweloperska nieco osłabła, a wymogi badań archeologicznych poprzedzających
takie inwestycje uległy zaostrzeniu, minie pewnie jeszcze sporo lat, zanim
zabudowa dotrze do Odry. Sam ratusz charakteryzuje się dwoistością stylistyczną
- jedna jego część jest klasycystyczna,
podczas gdy druga jest zbudowana w stylu neorenesansu florenckiego. Z tyłu
budynku, we wnętrzu przeszklonego pawilonu, wyeksponowano fundamenty sukiennic
z XIII wieku, najstarszej świeckiej budowli miasta. Tuż obok właśnie zakończono
rekonstrukcję teatru miejskiego. Był to drugi po wrocławskim teatr mieszczański
na Śląsku, otwarty w 1799 roku. Odbudowano go z wykorzystaniem zachowanych
historycznych murów, w tym dwóch doryckich kolumn w ryzalicie wejściowym,
noszących ślady ostrzału w czasie oblężenia miasta w 1945 roku. W niszy nad
wejściem umieszczono popiersie patrona teatru - Andreasa Gryphiusa, XVII
wiecznego poety i dramaturga pochodzącego z Głogowa. Sala główna ma teraz o 1/3
mniej miejsc, niż przed wojną, gdyż współczesne wymogi bezpieczeństwa nie
dopuszczają takiego zagęszczenia publiczności, jak niegdyś, a historycznych
murów nie można było przesunąć. Ciekawostką związana z teatrem jest fakt, iż
był on pierwszym miejscem pracy Emila Jannigsa, aktora, który w filmie Błękitny
Anioł, jako profesor Immanuel Rath, padł ofiarą uczucia ku modliszkowatej
tancerce Loli, granej przez Marlenę Dietrich.
|
Wieża ratusza jest drugą najwyższą w Polsce w swojej kategorii |
|
Podziemia głogowskich sukiennic |
|
Odbudowany Teatr Miejski im. Andreasa Gryphiusa (źródło Wikipedia, zmodyfikowane, CC BY-SA 4.0) |
Jedynym czynnym kościołem na Starym Mieście jest pojezuicka
świątynia pod wezwaniem Bożego Ciała. Choć została odbudowana jeszcze w latach 50-tych
XX wieku, to hełmy na wieżach ustawiono dopiero 60 lat później. Zanim kościół
był w stanie spełniać funkcje kultowe, upatrzyli go sobie filmowcy, którzy w
1953 roku kręcili w jego ruinach sceny do socrealistycznej produkcji „Piątka z
ulicy Barskiej”. Czy to nie prawdziwy chichot historii, że w czasie, kiedy Warszawa
przy użyciu głogowskich cegieł podnosiła się z ruin, za scenografię filmu o
stolicy wybrano zniszczony Głogów? Podobne sceny można wciąż kręcić w kościele
św. Mikołaja, którego gotyckie mury dominują nad południową częścią Starego
Miasta. Jest to były katolicki kościół parafialny tej dzielnicy i tytularna
świątynia parafii, której siedziba znajduje się dzisiaj w nieodległym kościele Bożego
Ciała. Mury zabezpieczone przed dalszą dewastacją pną się ku niebu, a przez
pozbawione szyb okna widać ostrołukowe prześwity między nawami. We wnętrzu, co roku 6 grudnia, w dniu patrona kościoła, odbywa się w niej
nastrojowe nabożeństwo. Słowa modlitwy z pozbawionej sklepienia świątyni ulatują
wprost do nieba.
|
Kościół Bożego Ciała jeszcze bez odtworzonych hełmów na wieżach |
|
Ruiny kościoła św. Mikołaja |
|
Widok na przestrzał przez okno świątyni |
|
Gotycki portal kościoła św. Mikołaja |
Jako ostatni w Głogowie, odbudowano na przełomie XX i XXI
wieku kościół kolegiacki Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Jest on
równocześnie najstarszy, bo ufundowany w XI wieku. Pozostałości romańskiej
świątyni pamiętającej rządy Bolesława Krzywoustego oraz obronę grodu przed
wojskami niemieckiego cesarza Henryka V
znajdują się pod posadzką obecnej budowli. Kościół uważany był za najważniejszą
po katedrze wrocławskiej świątynię Śląska. Był
też miejscem pochówku książąt głogowskich i ich małżonek. Ostrów Tumski,
miejsce pierwotnego grodu, po lokacji miasta na drugim brzegu Odry pełnił
funkcje jurydyki kościelnej. W XIX wieku, po sekularyzacji dóbr kościelnych,
dzielnica uległa industrializacji i pauperyzacji, tak że tylko imponująca
sylwetka świątyni z charakterystycznym zewnętrznymi łukami przypór wokół
prezbiterium przypominała czasy jej świetności. Z wyposażenia wnętrz ocalało
niewiele, a i tak pozostałości wywieziono poza miasto. Matka Boska Głogowska z
1518 roku, pędzla Lucasa Cranacha, dotarła najdalej, bo aż do Muzeum Puszkina w
Moskwie. Kościół ciągle jest w odbudowie, podczas naszego pobytu trwało
malowanie sklepienia.
|
Kolegiata Wniebowzięcia NMP, ołówkopodobna wieża jest jej najmłodszym XIX wiecznym dodatkiem |
|
Charakterystyczne zewnętrzne przypory prezbiterium |
|
Świeżo pomalowane sklepienie kościoła kolegiackiego |
W drodze z Ostrowia Tumskiego do centrum pokonuje się Odrę stalowym
mostem o konstrukcji łukowej. Za niemieckich czasów nosił on imię Hindenburga,
a obecnie oficjalna nazwa to Most Tolerancji. Mieszkańcy miasta muszą
rzeczywiście charakteryzować się ponadprzeciętnym jej poziomem, gdyż w plebiscycie
wybrali dla niego kolor liliowo-wrzosowy. Widok na miasto jest stąd przedni.
Dzikie pola na okalające zabudowę Starego Miasta z tej perspektywy nie rażą, za
to zachwycają wieże ratusza wyłaniające się nad nowymi budynkami oraz, po
prawej stronie mostu, zamek książęcy. Dzięki piastowskim korzeniom decyzja o
jego odbudowie zapadła jeszcze w latach 70-tych XX wieku, przy czym nadano mu
kostium barokowy, pamiętny z czasów, gdy urzędowali w nim pruscy zarządcy, a
później sędziowie. Na dziedzińcu zamku wznosi się kontrastowo różna, bo
romańsko-gotycka, wieża obronna z XIII wieku. Kompleks Zamku i Starego Miasta
opada ku dolinie Odry długim na kilkaset metrów, arkadowym, murem oporowym, u
podnóża którego biegnie linia kolejowa do Wrocławia. Nic dziwnego, że podczas
powodzi tysiąclecia w 1997 roku znalazła się ona szybko pod wzburzoną wodą. Ciekawostką jest, że odbudowę konstrukcji stalowej mostu po
wojennych zniszczeniach zlecono tym samym zakładom, które wyprodukowały go w roku
1916. Była to firma Beuchelt & Comp z Zielonej Góry, po nacjonalizacji
zwana Zakładami Przemysłu Metalowego im. M. Nowotki (Zastal). O ile jednak w
czasach I Wojny Światowej wywiązała się ona ze zlecenia bezproblemowo, to w
latach 50-tych wymówiła się brakiem mocy przerobowych.
|
Most Tolerancji |
|
I jego poprzednik - most Hindenburga. Powyżej muru oporowego widać nieodbudowaną część Starego Miasta z kościołem Franciszkanów na pierwszym planie |
|
Ten trawnik pokrywa fundamenty domów widocznych na wcześniejszym zdjęciu |
|
Zamek głogowski od strony południowej |
O ile za niemieckich czasów z mostu zjeżdżało się w dosyć
kręte, wąskie uliczki wiodące ku Rynkowi, to obecnie, mijająca zamek ulica
wiedzie prosto przez tereny zielone. Z lewej rozciągają się nieuporządkowane
burzany, czekające by ustąpić miejsca kolejnym domom, z prawej zadbane zieleńce
i gazony kwiatowe zwieńczone całkiem udanym, jak na lata swego powstania,
pomnikiem Dzieci Głogowskich oraz odcinkiem zrekonstruowanych murów miejskich.
Po obydwu stronach ulicy wznosiły się niegdyś kościoły dwóch głównych zakonów
żebraczych: franciszkanów i dominikanów. Po zniszczonym w 1945 roku kościele
św. Stanisława pozostały zasypane gruzem fundamenty, ale pochodzący jeszcze
sprzed lokacji miasta kościół św. Piotra, choć rozebrany pod koniec XIX wieku,
jest upamiętniony na powierzchni. Na jego fundamentach w 2006 roku odsłonięto zaskakująco
udany pomnik Jana Pawła II. Głogów, co jest absolutnym wyjątkiem, wybrał
niefiguralną formę upamiętnienia. Mury prezbiterium i bocznych absyd odbudowano
do wysokości 1,5-4 metrów. Wykorzystano do tego ręcznie formowane cegły, na
które naniesiono cytaty z pochodzące z nauczania zmarłego papieża. Całość
apeluje raczej do intelektu, niż emocji odbiorcy.
Na południe od Starego Miasta ciągnie się Park Leśny. Dziwna
nazwa, jak na teren położony w centrum miasta. Na przedwojennych mapach jest to
zagospodarowany teren zieleni reprezentacyjnej o nazwie „Promenade”.
Przypuszczalnie w latach powojennego spustoszenia park zdziczał i nowym mieszkańcom zdawał się lasem. W jego zachodniej
części w 1652 roku wzniesiono jeden z trzech na Śląsku luterańskich Kościołów
Pokoju. Miał on mniej szczęścia, niż jego rówieśnicy ze Świdnicy i Jawora,
dzisiaj znajdujący się liście światowego dziedzictwa UNESCO, i chyba też mniej
utalentowanych budowniczych, bo runął zmieciony przez huragan już w dwa lata po
postawieniu. Odbudowany, przetrwał nieco ponad sto lat i zgorzał w wielkim
pożarze Głogowa w roku 1758. Później na tym miejscu istniał cmentarz
ewangelicki. Dzisiaj nie ma już po nim śladu, czego nie sposób stwierdzić
naocznie, gdyż jego obszar obejmuje tzw. wyspa centralna monstrualnego ronda
zbudowanego w latach osiemdziesiątych XX wieku. Zajmuje ono 5 ha powierzchni, a
długość jezdni obwodowej to ok. 900 metrów. To jednak nie rozmiary wyróżniają
je wśród innych podobnych skrzyżowań, lecz brak przejść dla pieszych
prowadzących na jego środek. Te 5
hektarów powierzchni należy do miasta, ale nie do jego mieszkańców. W jego
północnej części stoi mały ceglany domeczek ze spadzistym dachem. To
przedwojenny „Milchhauschen”, czyli lodziarnia/pijalnia mleka i jego
przetworów. Sądząc z przedwojennych zdjęć to miejsce cieszyło się dużą
popularnością. Obecnie po renowacji jest to magazyn sprzętu służb dbających o
miejską zieleń. Ich pracownicy dostają się doń, jak sądzę, łamiąc przepisy
ruchu drogowego.
|
Fragment pomnika słowa Jana Pawła II |
|
Domek mleczny w czasach świetności |
|
Park Słowiański - Pomnik koalicji antyhitlerowskiej to twórcza przeróbka Pomnika Wdzięczności Armii Czerwonej |
Mieszkaliśmy kilkanaście kilometrów za miastem w
renesansowym
pałacu w Czernej nad Odrą. No dobrze, nie w samym pałacu, ale w
jego oficynie. Za to w pałacowej kuchni, jakby żywcem przeniesionej z dawnych
czasów, spożywaliśmy śniadania, a na werandzie świętowałem swoje urodziny.
Oprócz niewątpliwej wartości historycznej samego budynku, uroku pobytowi
dodawały kontakty z właścicielką, która zajmująco opowiadała jak weszła w
posiadanie zabytku, a w wolnych chwilach oprowadzała po pałacowych komnatach.
Obiekt otoczony jest rozległym parkiem. Ścieżką po wale przeciwpowodziowym, w
szpalerze wiekowych dębów i platanów, docierało się na nadodrzańskie łęgi. Choć
Odra przeciwstawiana jest często Wiśle jako zagospodarowana droga wodna, było
tam całkiem dziko. Nad brzegami starorzeczy polowały czaple, a do samego parku
zaglądały sarny i dziki.
|
Pałac w Czernej |
|
Renesansowy portal pałacu |
|
Łąki zalewowe nad Odrą |
|
Widok na Odrę pod Czerną |
Głogów stanowi doskonały punkt wypadowy do okolicznych
atrakcji turystycznych. W promieniu 30 km znajdują się takie perełki, jak Bytom
Odrzański, który gdyby nie szacunek do historii, należałoby nazywać Kazimierzem
nad Odrą, Pojezierze Sławskie, malownicze ruiny pałacu rodziny Schonaich w
Siedlisku, rozsiane po niewielkich wioseczkach wiekowe kościółki, jak ten w
Kurowie Wielkim, ze ścianami zewnętrznymi pokrytymi epitafiami, czy w
Jakubowie, gdzie według przekazów ustnych pierwszy kościół postawiono już w
roku 991, w pobliżu źródełka poświęconego św. Jakubowi. Do gór z miasta
wprawdzie daleko, ale znacznie bliżej rozciągają się Wzgórza Dalkowskie,
przewyższające poziom doliny Odry o ok. 140 metrów. Spędziliśmy w nich miły
półdzionek wędrując wśród gęstych bukowych lasów, zapuszczając się w głębokie
jary i zdobywając wzniesienia, wśród których stromizną stoków i obecnością
kaplicy na szczycie wyróżniała się Góra św. Anny.
|
Ratusz w Kazimierzu, przepraszam, Bytomiu Odrzańskim |
|
Kamienice na Rynku w Bytomiu Odrzańskim |
|
Bytom Odrzański - zejście nad Odrę |
|
Wzgórza Dalkowskie |
|
Góra św. Anny we Wzgórzach Dalkowskich |
|
Wzgórza Dalkowskie to teren polodowcowy, w zagłębieniach terenu można znaleźć oczka wodne |
|
Kościół w Kurowie Wielkim |
|
Epitafia na ścianach kościoła w Kurowie |
|
Epitafia na ścianach kościoła w Kurowie |
|
Ołtarz zewnętrzny przy kościele w Jakubowie |
|
Źródło św. Jakuba w Jakubowie |
|
Kościół w Jakubowie |
|
Siedliska - budynek bramny zamku |
|
Siedliska - kaplica zamkowa |
|
Ruiny zamku w Siedlisku
|
Na dłuższą wycieczkę wybraliśmy się do lubuskiego Trzebiechowa. Była to w XIX wieku siedziba arystokratycznego rodu von Reuss, po którym szczęśliwie zachował się zespół pałacowy wykorzystywany przez zespół szkół, urząd gminy i wszelkie gminne jednostki organizacyjne takie, jak dom kultury czy ośrodek zdrowia. Ciekawszym, choć młodszym obiektem jest budynek sanatorium przeciwgruźliczego postawiony w stylu historyzmu w pierwszej dekadzie XX wieku. Kompleks, choć malowniczy, nie byłby wart zwiedzenia gdyby nie fakt, że wnętrza zaprojektował w nim Henry van de Velde, jeden z czołowych twórców i teoretyków secesji. Był z pochodzenia Belgiem, ale rynek niemiecki stwarzał większe możliwości, zwłaszcza gdy zamawiający pochodził z książęcej rodziny. Ponieważ obiekt, po dziś dzień, służy świadczeniu usług zdrowotnych, a bez książęcego patronatu cierpiał na niedostatki finansowe, nikt nie szastał pieniędzmi, aby zmienić oryginalny wystrój. Dopiero w XXI wieku odkryto ponownie, kto był
twórcą sanatoryjnych wnętrz . Na co dzień, bez specjalnej estymy, mogą je podziwiać pensjonariusze domu opieki społecznej, ale turyści są wpuszczani i oprowadzani przez pracowników administracji obiektu.
|
Budynek sanatorium w Trzebiechowie |
|
Sanatorium - wnętrza zaprojektowane przez Henrego van de Velde |
|
Sanatorium - wnętrza zaprojektowane przez Henrego van de Velde |
|
Sanatorium - wnętrza zaprojektowane przez Henrego van de Velde |
|
Sanatorium - wnętrza zaprojektowane przez Henrego van de Velde |
|
Sanatorium - wnętrza zaprojektowane przez Henrego van de Velde |
|
Trzebiechów - pałac książąt von Reuss |
Wyjazd odbyliśmy w towarzystwie dwóch czworonogów: Harrego,
rasy owczarek szkocki oraz Vinyla, mieszańca w typie border collie. Towarzystwo
dwóch psów powodowało, że wybór lokali gastronomicznych do posilenia się, był
pochodną akceptacji ich obecności wśród gości. Stąd nie jestem w stanie
przedstawić wyczerpującego przeglądu lokali głogowskich. Dzięki psom trafiliśmy
jednak w miejsce, którego nie planowaliśmy odwiedzić. Włócząc się po Starym Mieście
znaleźliśmy
kawiarnię Słodka, gdzie życzliwie nas przyjęto. Zajęliśmy miejsce z
widokiem na wieżę ratuszową i zamówiliśmy kawę z dodatkami. Psy leżały pod
stolikiem, spod którego dochodziły czasem piski zniecierpliwienia. Nic
dziwnego, kawa to czysto ludzka przyjemność. Rozmawialiśmy z obsługującą nas
panią, że trudno znaleźć lokal akceptujący obecność psów. Na co otrzymaliśmy,
popartą wizytówką, radę, aby odwiedzić
pałac w Bądzowie. Przypomniało mi się,
że w Internecie lokal informuje, iż nie jest „pets friendly”. Zapewniono nas
jednak, że dla tak dobrze wychowanego towarzystwa, jak nasze, zrobią wyjątek. I
tak odwiedziliśmy jeszcze jeden pałacyk, tym razem neobarokowy, starannie
odrestaurowany na potrzeby działalności
hotelarsko-gastronomicznej. Czekał tam na nas smaczny posiłek, a na psy porcja
komplementów dotyczących zarówno ich urody, jak i zachowania.
|
Harry i Vinyl odpoczywają podczas wycieczki we Wzgórza Dalkowskie |
|
Pałac w Bądzowie |
W 1957 roku Wydawnictwo PAX wypuściło na rynek pozycję pod
tytułem „300 miast powróciło do Polski”. Autorem był Władysław Jan Grabski, syn
przedwojennego premiera (tego od wprowadzenia złotego jako polskiej waluty).
Dzieło to, bogate w informacje dotyczące relacji dynastycznych i rodów
panujących na tzw. ziemiach odzyskanych w średniowieczu, opis prawie każdego
miasta kończyło wykazaniem, że żyje tam więcej ludności, niż przed wojną oraz,
że polskie rządy przyniosły rozkwit gospodarczy tym ziemiom. W przypadku
Głogowa autor użył jako punkt odniesienia liczbę mieszkańców z roku 1946. Bo i
nie było się czym chwalić – wokół oczyszczonego z rozbiórkowej cegły Starego
Miasta mieszkało 5 razy mniej ludzi, niż przed wojną. Gwałtowny przyrost liczby
mieszkańców rozpoczął się dopiero 25 lat po wojnie wraz z uruchomieniem huty
miedzi. Natomiast ostateczne oswojenie przestrzeni miasta przez polskich
mieszkańców zbiegło się z decyzją odbudowie i zasiedleniu Starego Miasta. Miasto
odzyskało swoje serce, a turyści znaleźli kolejny cel podróży.